poniedziałek, 6 maja 2013

Warehouse 13. 1x10 - Breakdown

fragment grafiki autorstwa Astrid Castle, całość tutaj.

W dziesiątym odcinku pierwszego sezonu Warehouse 13 Claudia ponownie niemal doprowadza do zniszczenia Magazynu, Pete i Myka przybywają jej z odsieczą (i pączkiem), natomiast Artie zostaje wezwany na dywanik szefa, a właściwie – szefów, którym nieformalnie przewodzi jeden z towarzyszy Doctora, Canton Delaware III. A, i Claudia zakłada gogle, co jeszcze bardziej podbija cool-factor odcinka. I dowiadujemy się, jak ma na imię Pani Frederic. I, że technologicznie zaawansowane elektroniczne zamki strzegące Mrocznej Krypty można rozwalić celnym deus ex kopniakiem. Właściwie jest to jeden z moich ulubionych odcinków całego serialu, a już na pewno – ulubiony w pierwszym sezonie. A zatem, do dzieła.

Najciekawszym motywem odcinka jest niewątpliwie przedstawienie grupy trzymającej władzę – opiekujący się Magazynem Regenci są po prostu strzałem w fabularną dziesiątkę. Zacznijmy od tego, że niesamowicie podoba mi się koncepcja zwykłych ludzi wykonujących proste zawody – kelnerki, urzędnika, nauczycielki – i funkcjonujących na pozycjach społecznych o niekoniecznie wysokim statusie – emeryci, ludzie przynależący do różnych subkultur – którzy zajmują się tak potężnymi obiektami jak artefakty. Ukryci na widoku ludzie, za którymi nikt nie obejrzałby się na ulicy poruszają tajemnymi mechanizmami świata, o jakich nie śniło się tym wielkim i potężnym. Jak to stwierdził Benedict Valda – Jezus był cieślą, Sokrates nauczycielem, Abraham Lincoln małomiasteczkowym prawnikiem. Utożsamianie wykonywanego zawodu z mądrością jest nieco obraźliwe. Valda (czyli Canton Delaware III, bo w W13 on się trochę inaczej nazywa, ale przecież wszyscy wiemy, o kogo chodzi, prawda?) pyta także Artiego, kto inny miałby rządzić Magazynem. Papież? Prezydent? Politycy? Generałowie? Można to trochę odczytywać jako afirmację społeczeństwa obywatelskiego, choć z drugiej strony Regenci przedstawieni są jako organizacja mocno skostniała i niemrawa, co zresztą butnie punktuje Artie, wezwany przed oblicze Regentów, by wytłumaczyć się ze swoich wpadek. Okazuje się, że ci potężni i tajemniczy Regenci, ci małomiasteczkowi Iluminaci przed którymi nawet Pani Frederic czuje respekt obawiają się zagrożenia, jakie może stanowić dla nich MacPherson – jeden zbuntowany agent Magazynu. Oczywiście miał być to zabieg pokazujący nam, jak bardzo MacPherson jest niebezpieczny i złowieszczy, ale wyszło moim zdaniem sztucznie. Trudno sobie wyobrazić, by Regenci nie zetknęli się z podobnym problemem już w przeszłości (a, jak wiemy z kolejnych sezonów – zetknęli się) i nie zdołali wypracować odpowiednich środków zaradczych. Choć, jak wspomniałem, sam motyw tajemniczej organizacji ludzi z working & lower middle class kręci mnie niesamowicie i niesie ze sobą olbrzymi potencjał, wykorzystany zresztą w kolejnych sezonach.

Tymczasem wątek agentów Magazynu tym razem wyjątkowo nie obraca się wokół sprawy natury kryminalnej, a wokół próby wyciągnięcia Claudii z kłopotów, w jakie wpakowała się w czasie sprzątania Magazynu. Biorąc pod uwagę wydarzenia z Duped i Regrets można dojść do wniosku, że roztropność i profesjonalizm agentów Magazynu niekiedy sięga wręcz poziomu Torchwood. Wątek bardzo fajny, bo pogłębia relacje Claudii z Petem i Myką. Oboje ostatecznie deklarują słowem i czynem, że uznają dziewczynę jako pełnoprawnego członka ich rodziny, traktując niczym młodszą siostrę. Bardzo fajnie to wygląda po rozłożeniu na czynniki pierwsze – Pete nawiązuje z nią relacje oparte na „chłopackości” (żarty, przekomarzania), zaś Myka relacje bardziej emocjonalne, oparte na zaufaniu, szacunku, jakim Claudia darzy Mykę i jej (Claudii) pragnieniu akceptacji. Generalnie wątek ten został pociągnięty bardzo dobrze – był na tyle przejrzysty, że właściwie „wtopił się” w strukturę fabularną odcinka i dopiero pod koniec jest podsumowany jedną niewielką sceną rozmowy obu bohaterek.

Jeszcze na chwilę wracając do wątku Claudii, Pete’a i Myki – całym szczęściem to ich łażenie po Magazynie uniknęło grzechu wynudzenia widza bezsensownością toczących się na ekranie wydarzeń (bo przecież wiadomo, że bohaterowie uratują Magazyn, więc po co w ogóle?). Wszystko za sprawą aktorów, którzy wyraźnie znakomicie bawili się podczas nagrywania tego odcinka i do swoich ról podeszli z luzem i pewnym przymrużeniem oka, ale też kilku sympatycznych motywów fabularnych (zamknięty w Magazynie pensjonat Leeny, piłki do gry w zbijaka) na czele z wizytą w Mrocznej Krypcie i Petem w emo-mode pod wpływem maszyny do pisania Sylvii Plath.

Podsumowując – zagrany ze swadą Benedict Valda, przyjemny wątek Claudii, Myki i Pete’a oraz znakomity pomysł na grupę trzymającą władzę i nie mniej znakomite wystąpienie niepokornego Artiego, który nie da sobie w kaszę dmuchać nawet tak potężnym i wpływowym ludziom, jak Regenci. Zaś pod koniec odcinka zapowiedź nadchodzących wydarzeń i otwarte wypowiedzenie wojny MacPhersonowi. Czegóż chcieć więcej?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...